Baej |
Wysłany: Nie 8:04, 12 Mar 2006 Temat postu: Sasquatch |
|
>Czym jest Sasquatch ??
Sasquatch, inaczej Big Foot, czyli po polsku wielka stopa jest istotą olbrzymią, którą można zaliczyć do niezbadanych przez naukę, niepoznanych do końca przez człowieka.
>Sasquatch, a Yeti
Wiele osób myli dwie różne istoty: Wielką Stopę i Yeti. To nie są te same stworzenia. Osoby zajmujące się kryptologią podzieliły te stworzenia na dwa różne gatunki.
>Indianie
Big Foot było znane już od dawna Indianom. Mimo długiej historii i licznych relacji świadków, którzy widzieli Sasquatch, nie wiadomo nikomu nie udało się schwytać Wielkiej Stopy.
>Gdzie żyją ??
Osoby, które spotkały się oko w oko z Wielką Stopą twierdzą, że zamieszkuje ona (Wielka Stopa) tereny położone bardzo wysoko w górach. Może właśnie na niesprzyjające tereny stosunkowo mało osób spotkało Sasquatch.
>Relacje
Najdziwniejsza historia, jaką można znaleźć w bogatych materiałach René Dahindena, dotyczy Alberta Ostmana, sezonowego drwala z Fort Langley, który twierdzi, że został porwany przez dorosłego samca Sasquatcha i był więziony w jego kryjówce!
Miało się to wydarzyć w 1924 roku w bezludnym rejonie leśnym przeszło sto sześćdziesiąt kilometrów na północ od Vancouver w Kanadzie. Ostman skończył właśnie pracę i wziął urlop, zamierzając zająć się poszukiwaniem zapomnianej kopalni złota. W tym celu wynajął starego Indianina jako przewodnika i ruszyli na poszukiwania. Indianin był przestraszony możliwością napotkania Sasquatcha. Pewien biały człowiek, który przynosił regularnie złoto z opuszczonej kopalni, nagle w zagadkowy sposób zniknął i Indianin podejrzewał, że kryje się za tym Bigfoot. Jednakże Ostman, który nigdy nie słyszał o Dzikim Człowieku Lasów - wyśmiał go. Kiedy osiągnęli brzeg małej zatoczki, Ostman rozbił obóz i przykazał Indianinowi, by czekał na niego trzy tygodnie, sam zaś udał się na poszukiwania złota. Miał ze sobą śpiwór, strzelbę typu Winchester, a wśród drobiazgów w plecaku także kilka blaszanych pudełek z tytoniem do żucia - rzecz, która później odegra ważna rolę. Po kilku dniach samotnej włóczęgi znalazł się w całkowicie dzikim terenie. Trudno było wyobrazić sobie, że oprócz zwierząt, można tu spotkać jakąś żywą istotę, a jednak. Pewnego ranka Ostman spostrzegł, że niektóre przedmioty są porozrzucane. Nic nie zginęło, ale w nocy ktoś najwyraźniej grzebał w jego rzeczach. "Następnej nocy - relacjonował drwal - załadowałem starannie strzelbę. Miałem jeszcze pełne pudełko, zawierające dwadzieścia naboi, nie licząc całego magazynka i sześciu naboi luzem w kieszeni kurtki. Strzelbę schowałem pod śpiwór. Kiedy obudziłem się rano, plecak był wypróżniony. Ktoś wywrócił go do góry nogami. Dalej wisiał na tyczce, zaczepiony na ramiączku, tak jak go powiesiłem. Później zauważyłem, że zginęło pół paczki suszonych śliwek. Zniknął także placek. Poprzedniej nocy myślałem, że odwiedził mnie jeż, ale gdyby tak było, zniknęłaby sól, ponieważ jeże bardzo ją lubią. Sól pozostała jednak nietknięta, więc uznałem, że musiało to być coś innego". Z powodu złej pogody Ostman nie opuszczał obozowiska trzy dni. Wizyty tajemniczego gościa powtarzały się noc w noc. Jednak następnej nocy nie było już mu dane przespać.
"Obudziłem się, ponieważ coś mnie podniosło do Góry Byłem jeszcze półprzytomny i w pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem. Gdy zebrałem myśli, przypomniałem sobie, że jestem na wyprawie i leżę w śpiworze. Moją pierwszą myślą było, że ześlizguję się po śniegu, ale nie było żadnego śniegu. Następnie miałem wrażenie, że jadę na koniu, ale to coś, co mnie niosło, najwyraźniej kroczyło. Dyszało ciężko i czasami wydawało z siebie kaszlnięcie. Teraz już wiedziałem, że musi to być Sasquatch - jeden z tych mieszkających w górach olbrzymów, o których mówił Indianin'". Po pewnym czasie niesamowita podróż na plecach skończyła się i położono Ostmana na miękkiej ziemi. Było jeszcze ciemno i nie dawało się rozróżnić szczegółów, dopóki blask wschodzącego słońca nie oświetlił niezwykłej scenerii. Wokół drwala stały cztery przerażające istoty. Wszystkie były olbrzymie i pokryte czarnymi, długimi włosami. Tworzyły najwyraźniej rodzinę: stary Sasquatch, który przytaszczył Ostmana, był najpotężniejszy, mając prawie dwa metry czterdzieści centymetrów wzrostu. Jego samica była o trzydzieści centymetrów niższa i wyglądała na jakieś dwieście pięćdziesiąt, dwieście siedemdziesiąt kilogramów wagi. Młody samiec mierzył podobnie jak jego matka dwa metry dziesięć centymetrów wzrostu i miał około stu czterdziestu centymetrów obwodu w klatce piersiowej. Najmniejsza była młoda samica, najwyraźniej w wieku dziecięcym, gdyż nie miała jeszcze rozwiniętych piersi. Jedynymi nie pokrytymi włosami częściami ciała były wewnętrzna strona dłoni i podeszwy stóp, górna część nosa i okolice oczu. Nie było widać uszu, gdyż zasłaniała je szczecina włosów. Włosy na głowach miały około piętnastu centymetrów długości; na ciele były krótsze, ale znacznie grubsze.
Kiedy Ostman oprzytomniał i wyzwolił się z pierwszego strachu, rozejrzał się z ciekawością dookoła. Znajdował się w głębokiej, maleńkiej kotlince o wysokich ścianach skalnych. Na północnym wschodzie znajdował się otwór szeroki na dwa i pół metra, a wysoki na sześć metrów w najwyższym punkcie. Był to otwór przez który dostali się do środka. Jakkolwiek przestraszony, Ostman wkrótce uspokoił się. Miał większość swoich rzeczy, łącznie z plecakiem, w którym znajdowało się jedzenie i kawa oraz strzelbę z pełnym magazynkiem i dodatkowymi nabojami. Dwa dni wytężał umysł, próbując wymyślić, w jaki sposób uciec, a ponieważ nic zadowalającego nie przychodziło mu do głowy po prostu podszedł do otworu prowadzącego na wolność. Jednakże stary Sasquatch z okrzykiem, który brzmiał jak: "Soaka, soaka" popchnął go z powrotem. Ostman był zdecydowany strzelać, ale obawiał się, czy kula z winchestera powali tak ogromne cielska. W czasie swojej niewoli dokonał pewnych spostrzeżeń co do sposobu odżywania się włochatych istot i ich trybu życia. Nigdy nie widział, by jedli mięso. Zbierali korzonki, orzechy i inne jadalne rośliny. Spali na wymoszczonych mchem i trawą łożach, znajdujących się na czymś w rodzaju półki skalnej. Mieli też w rodzinie podział czynności. Okazja do ucieczki nadarzyła się siódmego dnia niewoli. Ostman rozpalił ogień i zrobił sobie kawy. Kiedy zjadł i napił się wyciągnął jedno ze swoich pudełek z tytoniem do żucia. Stary Sasquatch sięgnął po nie ręką i odebrał mu je, po czym zjadł całą jego zawartość, wylizując pudełko. "Po kilku minutach - mówił Ostman - zaczął przewracać oczami i patrzył prosto przed siebie. Było jasne, że zrobiło mu się niedobrze. Złapał dzbanek z wystygłą już kawą i wypił ją, ale nie przyniosło mu to ulgi. Włożył głowę między kolana i zaczął się kiwać. Następnie zaczął kwiczeć jak zraniona świnia. Złapałem strzelbę. Powiedziałem do siebie: teraz albo nigdy. Jeżeli będzie chciał mnie zatrzymać, wypalę mu między oczy Ale jemu potrzebna była woda i powlókł się w stronę źródełka. Zapakowałem wszystkie moje rzeczy do plecaka. Młody Sasquatch pobiegł po matkę, która też zaczęła kwiczeć. Ruszyłem w kierunku otworu wejściowego. Samica była tuż za mną. Odwróciłem się i dałem ognia ponad jej głową". Nikt go nie ścigał. Wkrótce zobaczył szczyt znajomej góry. Kiedy po upływie półtora dnia oddalił się od kryjówki Sasquatcha na dużą odległość, poczuł, że jest uratowany.
bibliografia www.bartek9011.blox.pl |
|